
Ogień pojawił się w nocy z czwartku na piątek. Strawił sporą część hali produkcyjnej i biurowca. Ludzie obawiali się, że w związku z pożarem właściciel nie będzie chciał odbudowywać fabryki i że przez to stracą zatrudnienie. Byłoby to o tyle bolesne, że LBF jest największym pracodawcą w okolicy.
Jeszcze w piątek do zakładu przyjechał przebywający na co dzień w Niemczech prezes Jürgen Nonnenmacher. Spotkał się z pozostałymi członkami zarządu, z przedstawicielami straży pożarnej, nadzoru budowlanego.
W rozmowach z pracownikami zadeklarował, że odbuduje zakład. Potwierdził nam to w poniedziałek (8 maja) Adam Telega, prokurent zakładu. – Oczywiście, że odbuduje. My już działamy – podkreślił. Nie chciał jednak mówić o szczegółach, gdyż nie ma upoważnienia od właściciela. Zapewnił tylko, że ludzie nie muszą się obawiać o pracę.
Komentarze (1)
No załoga do dzieła ,trzeba brać przykład
z Japończyków czy Koreańczyków.
Po kataklizmach odbudowują zakłady pracy nie oglądając się na właściciela .