
- Trochę dają - mówi „zielony Mikołaj”. Bezdomny od dwóch tygodni. - Zbieram, bo w Albercie zostanę chyba na dłużej.
„Zielony Mikołaj” nie chce rozmawiać o sobie. Spieszno mu do pustej ulicy i swojej wyciągniętej ręki z puszką na bezdomnych, której nikt nie chwyta. Odchodząc, rzuca: „bawcie się dobrze”. A nam się robi głupio, że ktoś może pomylić zielone z czerwonym, prowokację z potrzebą, renifera z bezdomnym. Szybka zmiana tablicy:
„Czego jeszcze chcecie?!”
- Eee, trzeba mieć kasę, żeby mieć marzenia - dwie kobiety stoją na ulicy z psami. Poprawiają „psie sweterki” zrobione na drutach. - Lepiej, żeby Mikołaj zadbał o zwierzęta, bo ludzie to o siebie dbają, oj, dbają.
„Willa, samochód, podróże” - pobożne życzenia do „Świętego Czerwonego” płynące z ulicy są powtarzalne. Nieletnie chłopaki chcą papieroska, kobieta w podartych spodniach willę, a bezrobotny Wiesław z papierosem w ręku i „oddechem z promilami” niezdarnie przekonuje, że chce pracować.
- Ludzie chcą za dużo od świętego Mikołaja, ja żyłam skromnie, teraz, to jest przepych - starsza pani brnie przez śnieg. Cukierka od Mikołaja woli zamienić na chwilę rozmowy. Odkąd mąż umarł, Janina Łapińska żyje samotnie. Ale trudno opowiedzieć 86 lat życia, przemierzając 247 kroków z Mikołajem. O dzieciństwie na Wileńszczyźnie, transporcie na Ziemie Zachodnie, krowach, które rodzice przywieźli, pracy na kolei, sąsiedzie dobrym, bo węgiel przyniesie, trzeba by opowiadać godzinami. W spracowanej dłoni pani Janina zamyka cukierka. Na długą rozmowę nikt nie ma dziś czasu. Nawet święty.
Mikołaja zamienię na Tesco
W niedzielne południe większy ruch pod Tesco niż pod kościołem. Tam będzie łatwiej zbadać społeczną temperaturę uczuć, wiarę w Świętego, zapotrzebowanie na CUD. Chwila wahania, z jakim hasłem wybrać kartkę: „Rzucam pracę” czy „Straciłem wiarę w Szefa”.
- Nie wierzę w świętego Mikołaja, wierzę w Boga - takiej reakcji nie spodziewaliśmy się po młodej dziewczynie, ubranej w skórzaną kurtkę, palącej przed Tesco papierosa. Wyszła na przerwę, handluje w markecie, nie potrzebowała intymnej atmosfery ani skupienia uwagi, aby rozmawiać o Bogu. Czas przeznaczony na jednego papierosa wystarczył, aby zdefiniowała swój stosunek do wiary, która pomaga i... przeszkadza w życiu.
- My tam wolimy wierzyć w siebie, to wystarczy, aby odnieść sukces - zaczepnie odzywają się dwie nowe młode amatorki papierosowego dymka przed Tesco.
Wahadłowe drzwi do Tesco wypluwają kolejnych klientów pchających załadowane wózki. Tylko nieliczni zatrzymują wzrok na postaci w czerwonym kaftanie. Nie komentują, nawet nie mówią NIE, kiedy nerwowo zmieniam tablicę i znów „zbieram na renifera”. Jedynie dwie małe dziewczynki przystają na chwilę i ogłaszają Dobrą Nowinę: ich Mikołaj właśnie wyszedł z Tesco, a w torbie niesie MP4 i ajpoda.
„Czego jeszcze chcecie”?! - potrząsam nerwowo kolejną kartką, żałując, że nie przygotowałam takiej z napisem: „nie zamieniajcie Świętego Mikołaja na market”. W uszach szumią prośby rzucane przez klientów biegnących na parking: ”kasy dużo”, „wygranej w totka”, „Kasi lat 21”, „pracy, bo w tych czasach to już wszystko”... I wtedy starszy pan uśmiecha się do mnie radośnie:
- Miłości - mówi donośnym głosem Stanisław, rozglądając się za swoją drugą połówką. Razem z Ireną żyje niemal od 60 lat. - Wszyscy mówią „daj”, marzenia są wygórowane, ta merkantylna strona młodego i średniego pokolenia trochę mnie razi. I bez cudu świętego Mikołaja w Jeleniej Górze może być lepiej, o ile władze będą mądrze miasto rozwijać, a ludzie dostaną pracę. Ja tam wierzę w sprawiedliwość ludzką, która w dłuższej perspektywie zawsze wychodzi na wierzch.
Emerytowany prawnik przyznaje, że córka z zięciem wyprowadziła się z Jeleniej Góry. Wybrała lepsze życie w Goerlitz. Wnuczka po dwóch latach rzuciła studia prawnicze w Heidelbergu, wybierając... reżyserię teatralną i filmową w stolicy Peru:
- Rzucając studia, napisała rozprawkę, oskarżyła prawo, wydała na nim wyrok, ale ludzi oskarżać nie chce.
„Nie liczcie na cuda”
To hasło najlepiej się sprawdza przed lokalem wyborczym w jeleniogórskim szpitalu. Konkuruje z nim: „Dość obiecanek!”.
- Z jakiej opcji jesteście? - dopytuje elegancka kobieta, wychodząc z lokalu wyborczego. Nie zmyli ją czerwony strój Świętego. Nie jest głupia, żeby uwierzyć w bezinteresowność świętego Mikołaja w dzień wyborów prezydenckich. Cukierków nikt nie rozdaje za darmo. 5 grudnia przed lokalem wyborczym święty Mikołaj nie ma czego szukać.
Mikołaje z targu
- Sam nigdy nie byłem Mikołajem i nie wołam po niego. Mam żonę, córka kończy magistra, syn technikum, mam dom i ten interes z dresami, a parę złotych starcza na chleb. Po co tych marzeń tyle? - Jan handluje na pierwszym stoisku od bramy na cieplickim targu od ... 1984 roku. Odkąd z Jeleniej Góry przeprowadził się do Rakowic Wielkich pod Lwówek - bo na wsi taniej się żyje - dojeżdża na plac w każdą niedzielę. Widok świętego Mikołaja ucieszył go tak samo, jak „grajków”, żebraków i dzieci z wyciągniętą dłonią na placu, którym wrzuca dwa złote, nie starając się dociec, kto w potrzebie, a kto naciągaczem. Kiedy Jan opowiada, wokół oczu zagęszczają mu się zmarszczki. Zna na targu chyba wszystkich. Nieustannie ktoś podchodzi pożartować. W trzech zdaniach Jan zamyka okres transformacji i Polaków z targu czekanie na cud:
- Teraz ludzie mniej kupują, ale przestali narzekać. Nie mają na to już sił. Zaczynają się cieszyć z tego, co mają.
Alejkę dalej stoisko z ciuchami zamyka Agnieszka z Bolesławca.
- Oby zdrowie było, na resztę zarobimy sami, bez Mikołaja - przekonuje śpiewnym głosem - Mieszkanie i samochód jest, mąż jest, dziecko zdrowe, życie się kręci. Nie trzeba za dużo wołać.
Nawet cukierka od Mikołaja nie chce:
- Sama staram się być świętym Mikołajem. Wierzę w bezinteresowną pomoc, bo ją też otrzymuję... takie tam zwykłe ludzkie sprawy, dziecko mi ktoś zabierze do szkoły... to ważniejsze od pieniędzy.
- Od Mikołaja tylko zdrowie prosić, żeby móc tyrać - wtóruje mąż Agnieszki. - Po co miliony? Tylko kłopot, co zrobić z kasą, kiedy przyjdzie umierać.
Ktoś sprzedaje jemiołę: „za 35 zł dorodna złota gałąź”. Obok młody sprzedawca próbuje kupić ode mnie czapkę Mikołaja:
- Chciałem DVD, przyniosłeś VHS, prosiłem o sony play station 3, podrzuciłeś marną grę, a ja tak polskie króle lubię, szeleszczące króle. Chociaż czapkę zostaw.
Autobusem po cud
W autobusie MZK trudno będzie ignorować Świętego rozdającego cukierki. Wsiadamy do „siódemki” koło blaszaka, jedziemy do Cieplic. Wśród pasażerów najwięcej kobiet, trochę dzieci. Biorą cukierki. „Czego jeszcze chcecie”? - czytają pobieżnie hasło i... odwracają głowy do okien.
- Ta prowokacja Mikołajowa to na zlecenie jakiej instytucji? Jest dość agresywna, bo nie można oddzielić od siebie przestrzeni z Mikołajem - nareszcie jakaś zdecydowana reakcja zamiast obojętności, uprzejmości i zdawkowych uśmiechów.
- Badamy poziom „świętości” i wiary w cud wśród jeleniogórzan - wykręcamy się jak możemy od przyznania do „dziennikarskiej roboty”.
Młody człowiek jest wyraźnie na „nie”. Przyznaje, że pracuje w „podobnej branży - badającej opinie społeczne” i nie spotkał się z takim potraktowaniem respondentów.
- Nawet, jak ktoś nie chce, musi w tym uczestniczyć - powtarza, krytykując zamianę Mikołaja w „Mikołajową”. - Mikołaj transwestyta? A może wyprzedzacie epokę? - prowokuje i on.
Na przystanku „Orle” w Cieplicach, gdzie wysiadamy, jesteśmy już dość zaprzyjaźnieni: znamy pobożne życzenia młodego człowieka, który dawno zwątpił w znalezienie pracy lepszej niż w markecie w swoim rodzinnym mieście. Wybrał duże miasto. Nie wierzy „w cud powrotu świetności Jeleniej Góry”.
- A ja w wierzę w cuda - oponuje kobieta w średnim wieku, ubrana w brązowe futerko, z „paczkami mikołajkowymi” w rękach. Jedzie z mężem do wnuczki. W końcu mamy wigilię świętego Mikołaja.
- 35 lat pracuję przy łóżku chorego, to cuda widziałam - Danuta Tupaj jest pielęgniarką. Opowiada o Danieli, koleżance córki, też z osiedla Orle. Po wypadku samochodowym Daniela kilka miesięcy przeleżała na ojomie. - Rodzina wierzyła w cud, mama siedziała przy jej łóżku bez przerwy.
Cud się zdarzył. Daniela po raz drugi uczyła się mówić i chodzić. Wyjechała do Anglii, zarobiła na dom, wyszła za mąż i urodziła córeczkę.
Puszka zamiast worka marzeń
Autobus komunikacji miejskiej zamieniamy na auto. Przed zmrokiem zdążymy mikołajowe cukierki rozdać poza Jelenią Górą.
- Gorzej się żyje, sto razy gorzej, nawet z poprzednim rokiem porównując - stan portfela i ducha mieszkańców Starej Kamienicy nikt tak nie potrafi ocenić, jak miejscowa sklepowa. Magdalena Humienna do pracy w sklepie ma dwie minuty drogi od domu. Marzenie Rerek dojście do pracy zajęło całą godzinę, bo w niedzielę rano nie ma autobusu z Barcinka. Wieczorem wróci do domu na rowerze. Kupiła już trzeci rower, dwa poprzednie skradziono sprzed sklepu i domu.
W niedzielne popołudnie ruch w sklepie znikomy. Mikołaj z tabliczką „czego jeszcze chcecie?” najwyraźniej ożywia senną atmosferę.
- Ludzie chcą pieniędzy, bo im brakuje na jedzenie. Przy kasie brakuje, donoszą albo zapisują się na zeszyt - mówią zgodnym chórem sklepowe. - Mięsa mało kupują. Ale papierosy kupują, alkohol kupują, bo nałóg to nałóg.
Z wypowiedzeniem marzeń dziewczyny mają kłopoty:
- Nie myślę o tym, nie mam czasu - wykręca się Magdalena. Na Boże Narodzenie to ona spełni jakieś marzenie.
- Pierwszy raz zostanę Mikołajem - mówi, wskazując na puszkę, którą przed miesiącem postawiła przed sklepową kasą. Kiedy w Gierczynie spalił się dom i rodzina straciła cały dobytek, na puszce po lizakach napisała, że to zbiórka dla pogorzelców.
- Bogaci nie wrzucają. Pytają tylko „dla kogo”. A ja nawet nazwiska pogorzelców nie znam. Biedni dają. Niewiele tego się uzbierało: niecała stówa w niecały miesiąc. Przed świętami zawiozę puszkę pogorzelcom.
Palce zziębnięte. Cukierki rozdane. Czerwony kaftan niedbale rzucony do bagażnika. Tylko lista cudów ciągle otwarta.
Nowiny Jeleniogórskie nr 49/10. Zdjęcia: Mateusz Banaszak.
Komentarze (4)
Świetny pomysł! Ciekawy materiał, kawał dobrej, dziennikarskiej i ludzkiej roboty.
Na premier Tusk to najlepszy cud chyba nie słuchacie jego wystapień w mediach?
Nie zapominaj o cudotwórcy Kaczyńskim :lol: ten obiecuje nam cud pt.Korea,która znajduję się w stanie wojny od bodajże 30 lat :dry: tylko takiego cudu nam potrzeba :0
Tusk obiecywał cuda no i są.... rekordowo drogie paliwo, rekordowo niskie pensje, upadek Polski, to cud.... tak rozwalić państwo o takim potencjale!